Przejdź do zawartości

Strona:PL Ballady, Legendy itp.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IX

— „Tam w cieniu drzew tych... Miłościwy panie...“
— „Cóż u kaduka, raz już mów, szatanie!“
I Sibo rzuca w sługę puhar swój,
— „Co dzisiaj z tobą, mów, na boskie rany,
„Jakiż wypadek stał się niespodziany?“
— „Sam się przekonaj o tem, panie mój,
„Ten rogu dźwięk... ach, panie... czy słyszycie...
„Mój róg gra znowu... sami zobaczycie,
„W piekieł, o panie, wpadliśmy snać moc!“
— „Pijaku stary!“ woła Sibo w gniewie.
Z sali wybiega, dokąd jednak nie wie,
W tę straszną, czarną za dnia noc.


X

Spojrzał z krużganku. Boże, co za dziwy!
Czy śni, czy marzy? przed nim, jako żywy,
Stoi tłum gnomów tajemniczy ów,
O którym niańka, gdy był dzieckiem pono.
Opowiadała baśń mu niestworzoną.
Tyle tu typów różnych, ile głów.
Patrz-no, ten siwy — broda po pas spływa,
Temu płaszcz długi z tyłu garb przykrywa,
Temu kamienie drogie zdobią włos,
Ten jest motylem, a ten znowu muchą,