Strona:PL Baliński - Śpiewakowi Mohorta.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

J taką siłą bożą napełniony
Że ani cofnie ani wstrzyma kroku,
Lecz coraz wyżej wzniesie sztandar biały
Choćby na niego walił się świat cały;
Ani się mocy wszechpiekieł ulęknie,
Ani przed Sądną pokusą niezmięknie,
J nigdy świętej chorągwi niezegnie,
Nigdy niezniży — nigdy! raczej legnie!
Gdzie jest mąż taki?...

Bracie mój! On z nami —
Tu, między nami — tułacz z tułaczami..
Świadczę Ci o nim bo się go dotykam,
Bo łaskę Bożą czuję w jego sile,
Przez niego duszę wskróś Prawdą przenikam
J światło życia biorę w każdą chwilę. —

Mąż nieopodal od kresów Mohorta
Zrodzony Polsce na zagładę czorta,
Wykołysany na siodle i w polu
A wyuczony w obozach i w bolu;
Mąż szabli, zdawna dobrze znany wrogu
Wódz nasz serdeczny, Hetman „Sława Bogu!”
To jego imię — bo życie i hasło
Hasło co w Polsce nigdy niezagasło,
JJ niezagaśnie i nic go niezgłuszy
Bo jest wyryte na dnie polskiej duszy.

Stoi i świętą Chorągwią powiewa,
J na jedyną drogę przywoływa
J ukazuje Polskę jak na dłoni. —
J biada temu co oczy zasłoni!
J biada temu co uszy zatyka!
J biada temu co serce zamyka
J stanąć niechce w szereg duszą całą
Pod tą chorągwią Ojców zmartwychwstałą!
Bo straszną liczbę zdać będzie potrzeba
Za takie zimno dla Polski i Nieba. —

A przy tej wielkiej hetmańskiej postaci,
Stoi już hufiec żołnierzy — a braci. —
J „nić tajemna tak związała duchy
J serce wodza z sercem całej wiary,