Strona:PL Baliński - Śpiewakowi Mohorta.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Krocie rozbija w puch — i cuda tworzy
Że aż w bajecznej dziś stają postaci!
A tak ma dziwną siłę przyciągania
Że wszystko k’ niemu chyli się i skłania,
Że całe ludów sąsiednich gromadki
Tak lgną do niego jak dzieci do matki,
A on je wszystkie podnosi miłością
Swiętém braterstwem i Bożą wolnością. —
Dzisiaj tam patrząc tośmy aż gotowi
Zadać historji że nam fałsze mówi. —

Czemu się dziwim? — ach! bośmy rozcięli
Ten łańcuch boży — i tak dziś zmaleli
Że wierzyć niechcem że to w naszych siłach
Być wielkim jak te hetmany w mogiłach!

Wiecznież tak będzie?. o! na miłość boską!
Grzmij pełną piersią twą pieśń Mohortowską!
Niechaj ją wszelka polska dusza słyszy,
J niech się z jego duchem stowarzyszy
Ciałem i czynem, każdém serca biciem —
A co duch natchnął, niechaj pełni życiem. —

To nam poeta — co siłą dotknięcia
Ducha narodu obudza z zaklęcia!
To nam poeta, to nam duch proroczy
Co przeszłość pojmie i tak ją roztoczy
Widomie, jasno, przed twemi oczyma,
Że pojmiesz duszą że innej już niema
Drogi przed nami, jeno ta odwieczna
Ta staropolska, prosta a serdeczna,
Którą miecz polski na wieki wyorał,
Którą mieczowi wytykał pastorał,
J którą ciągle duch narodu kreśli
Zawsze za Krzyżem, zawsze w Bożej myśli!
J sam poczujesz chwilę w niebowzięcia
Siłę Czarnieckich — a czystość dziecięcia. —

J jam nie retor, — co czuję to kreślę.
A piszę, bracie, bo tak sobie myślę:
Milczeć gdy polski okrzyk się rozchodzi