Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w swojej kryjówce; czatował tylko na sposobność wymknięcia się niepostrzeżenie, podczas gdy wyprowadzać będą Rudego... —
Tymczasem, na schodach dały się słyszeć kroki. Był to hrabia. Zamyślony głęboko, szedł prosto do siebie, gdy głośna rozmowa i niezwykły ruch około drzwi prowadzących do salonu, zwróciły jego uwagę. Wszedł i zdziwił się niepomału zobaczywszy człowieka związanego leżącego na ziemi, a nad nim Seweryna obryzganego błotem.
— Co to wszystko znaczy? Sewerynie, co znaczy twój ubiór?
Seweryn teraz dopiero spostrzegł, że dotąd niezmienił ubrania i mocno się zmieszał obecnością hrabiego, o którym zupełnie zapomniał.
— Złapaliśmy złodzieja — odpowiedział — było ich kilku, reszta uciekła. Byliby was ze szczętem okradli, bo w pokojach nie było nikogo.
— A gdzie Saba?
Seweryn spostrzegł, że jeszcze bardziej się zaplątał i zakłopotany odrzekł:
— Twoja żona? nie wiem.
— Wszak zostawiłem was razem?
— Tak, ale ja byłem jeszcze potem na maskaradzie; przypadkiem dopiero przechodząc....
Hrabia spojrzał dziwnym wzrokiem na zakłopotanego Seweryna i wycedził przez zęby: