Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie jestem ciekawy.
— Postaram się rozciekawić cię.
Sabina widząc kłopot swego towarzysza, chciała mu ułatwić ucieczkę; nachyliła się więc do członka oświaty:
— Nie poznajesz twojej żony?
— Gdzie?
— To domino niebieskie z księżycem.
— Więc to ona! — zerwał się i chwytając nieznajomą za rękę, którą chciała przytrzymać doktora — rzekł surowo:
— Ja ci ciekawszą rzecz powiem.
Z zamieszania wywołanego niespodzianą interwencją przyjaciela oświaty, skorzystał Feliks i wraz z Sabiną wmieszał się w tłumy wirujące wśród sali.
Seweryn pobiegł tuż za niemi, ale tym razem poszukiwania jego były bezskuteczne; domino z ponsową kokardą znikło.
Rzucił się pędem na schody — przebiegł korytarz i znalazł się na ulicy właśnie w chwili, gdy dwa domina siadały do doróżki. Na placu, oprócz kilku prywatnych powozów, ani jednej doróżki więcej — dalsze ściganie okazało się niemożebnem.
Ale Seweryn nie dał jeszcze za wygraną.