Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko przez posłuszeństwo dla mnie szła za ciebie. Tyś godzien innéj miłości.
— Więc pomów pan z nią. Ja wyjeżdżam na kilka dni na wieś, dla uregulowania interesów majątkowych. Wrócę po wyrok, który mi szczęście lub rozpacz dać może.
Wyjechał tego samego dnia, nie uprzedziwszy nawet o tém Zofji. To ją zaniepokoiło widocznie; Flawjusz nic jednak nie mówił, tylko w milczeniu badał jéj usposobienie. Na drugi dzień nie mogła już wytrzymać i sama zapytała o Gustawa.
— Wyjechał — odrzekł Flawjusz.
Zbladła i z przestrachem spojrzała na starca.
— Czy mówił co z tobą o mnie, o Feliksie?
— Mówił.
— Teraz pojmuję jego wyjazd, a raczéj ucieczkę — zawołała ze łkaniem.
Starzec z uśmiechem zadowolenia patrzał na płaczącą. Miał talizman, który te łzy w szaloną mógł zamienić radość. Nie chciał dłużéj martwić dziewczyny i powiedział jéj wszystko.
Trzeciego dnia powrócił Gustaw i powtórzył jéj to samo, tylko bez porównania lepiéj i serdeczniéj. Domek przy ulicy Długiéj stał się rajem dla zakochanych.
Postanowiono zaczekać ze ślubem do zu-