Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niegodnie przez Feliksa, w czystéj, szczéréj miłości Gustawa znalazła pokrzepienie dla zbolałéj duszy. Na każdym kroku dawał jéj tyle dowodów przywiązania, że serce jej coraz wiecéj lgnęło ku niemu. Jeżeli czasem interesa zatrzymały go dłużéj w mieście, ogarniał ją niepokój, co chwila biegła do okna, na każdy szelest w sieni zrywała się. Ale im więcéj czuła wzrastającą dla Gustawa miłość, tém bardziéj tłumiła jéj objawy i tém mniéj dawała mu ją poznać; nie czuła się bowiem godną tak niewinnego uczucia. Obawiała się, że Gustaw dowiedziawszy się o całem zejściu z Feliksem, wzgardzi nią i porzuci.
Myliła się jednak. Gustaw poznawszy całą sprawę z opowiadania Flawjusza powracającego już do zdrowia, nie tylko nie cofnął się, ale owszem, rad był niejako, że Zofja wyleczyła się w ten sposób z miłości dla jego rywala i w odpowiedzi poprosił starca o jéj rękę, objaśniając go zarazem o swoim stanie majątkowym.
— Zacny z ciebie chłopiec, panie Gustawie, rzekł Flawjusz — dawno już marzyłem o takim mężu dla méj Zosi, ale ubóstwo wasze i zajęcie się Zofji tamtym niegodziwem krzyżowało swoje zamiary. Dziś przeszkody te usunięte, nieszczęście przesiliło się, a złe obróciło się w dobre. Idzie tylko o to, czy Zofja cię kocha. Wierzaj mi, że nie chciałbym, aby