Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie zdobył się na krok taki, sama mu zaproponowałam, że ustąpię, gdy mi świetny byt zapewni. Majątek hrabiego okazał się zbyt małym w obec moich żądań; rzucił się więc w szaloną, ryzykowną grę i zrujnował mnie i siebie.
— Chciwy dwa razy traci — zauważył sentencjonalnie Kudłacz — i nie zostało ci nic po nim?
— Nic, oprócz wstydu.
— A precjoza twoje?
— Nie wiem co się z niemi stało — zastawił je może, albo zabrał z sobą.
— Proszę, nie byłbym go nigdy posądził o tyle rozumu.
Sabina zrobiła grymas niecierpliwości. Kudłacz spostrzegł to.
— Idę już, idę — rzekł — więc o czwartéj. Pamiętaj, że to i twój interes.
Po jego wyjściu śpiesznie zaryglowała drzwi, zadowolona, że się pozbyła towarzystwa człowieka wzniecającego w niéj przestrach i obrzydzenie. Przez chwilę namyślała się jeszcze, czy ma o czwartéj stawić się lub nie u księdza Modesta. Nie potrzebowała ona tak koniecznie tych dziesięciu tysięcy, jak to przypuszczał Kudłacz, umiała bowiem zabezpieczyć się dobrze pomimo ruiny hrabiego.
Aby jednak nie zdradzić się z tém, postanowiła korzystać z ofiary Kudłacza, zwłaszcza,