Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan wart jesteś innego szczęścia, panie Gustawie — rzekło dziewczę z westchnieniem.
— Teraz ja pani nierozumiem.
— A ja panu więcéj powiedzieć nie mogę — dowiész się pan o wszystkiém od ojca, gdy wyzdrowieje.



VII.
Jak sobie źli wzajemnie pomagają do zguby.

Kudłacz, opuściwszy doktora po owéj scenie z Flawjuszem, długo w zamyśleniu błądził po ulicach. Szlachetny czyn Flawjusza ciężył mu jak ołów na sercu; zepsuty na wskroś człowiek nie mógł zrozumieć pobudek takiego czynu — domyślał się najgorszych, najbezecniejszych, ale wierzyć im w zupełności nie miał odwagi, bo znał Flawjusza od dawna i wiedział, że to człowiek poczciwy,