Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

getyczną, gdy wtem Kalisto zaczął dawać oznaki, że znowu odczuwa siłę atrakcyjną księżyca; stało się to jednak dopiero w chwili, gdy go wyminęli, a wówczas skierowali lot swój prosto na Jowisza. Użyli całej siły prądów i doznali równocześnie od ziemi i księżyca tak silnego pchnięcia, że lot ich wzmógł się do tego stopnia, iż mogli powstrzymać prądy sztuczne, oszczędzając swoich zapasów.
— A teraz — rzekł Bearwarden — nadchodzi północ, czyli godzina, w której spodziewać się mamy wiadomości z ziemi; sądzę, że obliczenia są już ukończone i wkrótce światło wybuchowe nam je oznajmi.
Dziesięć minut brakowało jeszcze do północy, Kalisto oddalił się już od ziemi o 400,000 mil. Umieścili teleskop ku stronie Północnej, która odwrócona od słońca, pogrążoną była w ciemności.
Nastąpiła chwila oczekiwania. Cień księżyca padał na statek i zrobiło się naraz ciemno.
— Co za szczęśliwa okoliczność; ten cień przychodzi, jakby na zawołanie!
— I to jeszcze w miejscu, gdzie nie grozi spotkanie żadnego meteora, ani pół-satelity, bo gdyby jakiekolwiek ciało znalazło się na tej linii, ziemia przyciągnęłaby je niezwłocznie.
Pozycya księżyca spowodowała zupełne zaćmienie słońca. Gwiazdy wspaniałe jaśniały na czarnem tle nieba, a ziemia ukazywała się jak ogromny pół-księżyc. Punkt o północy, słabe fosforyczne światło podobne do świętojańskiego robaczka, ukazało się w kierunku Grenlandyi; światło stopniowo nabierało mocy i zabłysło nakoniec jak biały, długi promień światła z latarni mor-