Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skiej; rozpoznali światło najsilniejszej materyi wybuchowej, jaką dotąd wynaleziono, wzmocnione jeszcze siłą wszystkich największych motorów elektrycznych.
Promień utrzymywał się, nabierając siły, i wkrótce Bearwarden przeczytał podług znaków telegraficznych:
„Pompy półkuli południowej wznoszą powierzchnię wody i napełniają zbiorniki. Ocean północny już się obniża.“
— Zwycięztwo! — zawołał Bearwarden w szale radości. — Prawie pół stopnia; gdy zaledwie od sześciu miesięcy rozpoczęto roboty i to dopiero na jednym biegunie. Jeżeli tak dalej pójdzie pomyślnie nasza praca, to po sześciu latach, ziemia doprowadzona będzie do zupełnej równowagi, a pomoc nasza już zupełnie okaże się zbyteczną.
— Patrzcie no — zawołał Ayrault — tam jeszcze nowa ukazuje się depesza.
Światła szły jedne za drugiemi szybko, zawieszając się w przestrzeni. Za pomocą teleskopów wyczytali, co następuje:
„Jakikolwiek był kierunek waszego statku, teleskopy nasze nie traciły go z oka aż do chwili, gdy wszedł w cień księżyca. Do szesnastu minut po dwunastej, nie będziemy mogli was widzieć; poczem ukażecie się znowu.“
Odebrawszy tę depeszę, wdzięczni podróżni, używając światła wybuchowego, odpowiedzieli w tych słowach:
„Serdeczne dzięki za wiadomości z ziemi; ministrowi Deepwates za wysłaną dla nas flotę na morze. Rezultaty prac wspaniałe. Ukłony wszystkim. Dobiegamy granicy ciemności“.
Słowa te przeczytane na najwyższych obserwato-