Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.


A z królewną cały dwór
Wnet chrapaniem dał jej wtór,
Król się słania i poziewa —
Buch! — i leży, jakby z drzewa!

Dworska służba, gdzie kto stał,
Tylko ziewnął — i już spał!
Kucharz w kuchni, konie w stajni,
Drzemią sobie najzwyczajniej.

Nawet kury, kogut też,
Nawet w parku leśny zwierz,
I kanarków w klatce para,
I w swej norce myszka szara.

Mija jeden, drugi rok,
Obok zamku, krzak, co krok.
Tu kalina, tam tarnina,
Gałązeczki swe rozpina.

Aż rozrosły się, że strach,
Zasłaniają cały gmach,
Cztery wieże, gołębniki,
Dach czerwony i dymniki.

Już nie widać zamku ścian,
Już bór tylko tutaj pan,
Puszcza gęsta, czarna, dzika,
Co do bramy wchód zamyka.

A królewna urodziwa
Śpi, biedaczka, jak nieżywa!