Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Rzekł sobie niegdyś ojciec Roch,
Rodziciel Łukaszowy:
Zali mieć może z winem loch
Mąż, jeno obcej mowy?

Trunek, co nieraz ściął mnie z nóg,
Na nogi wzniesie syna,
Zagna mój Łukasz w kozi róg
Niemca i Ormianina.

W dobrą godzinę stary rzekł,
Stało się, jak proroczył,
Choć sam oddawna w grobie legł,
Ród jego w górę skoczył.

I miał tę radość, póki żył,
Otoczon czcią i sławą,
Że u synaczka darmo pił,
Pod Salamandrą Krwawą.


III.

Zmrok wieczorowy, jakby dym,
Rozwlókł się zaułkami...
Loszek zawarty, ale w nim
Ochoczo za stołami.

Rzetelny Łukasz toczy sam
Wystały sek ze stągiew:
Bożku Bachusie! dajże nam
Urodzaj Makolągiew!