Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale tej czystej, jak anieli,
Hafty nie nęcą, ni klejnoty:
Ona się kocha w kwiatach, w bieli,
Dziewictwa pełna i prostoty.
Jakąż z jej szatek — z niej — koło niéj
Wieje młodością — wiosną — majem,
Gdy róż girlandę ma na skroni,
Niewinnych dziewek obyczajem.

Przezacny rodzic, mistrz cechowy,
Radby strojniejszą widział córę:
Ot, adamaszki, złotogłowy
Na takie ptaszę złotopióre!
Spadkowe perły wpleść do włosów,
A nie różyczki, lub ostróżki —
W starym sepecie kilka trzosów
Leży na wiano patrycjuszki!

Sławetny panie — ostaw dziecię!
Jeszcze mu inne świeci słońce:
Gdy ma gołąbki, piosnki, kwiecie,
Co jej talery i czerwońce!
W sielance szczęścia mnogoż zwrotek?
Życiowej wiosny długież trwanie?
Dla niej cytara — kołowrotek,
A śmiech — a gędźba — a kochanie!

Bo urzekł serce syn ławniczy
I dał o cudnych śnić mu rajach;
On dni, jak ona, tęsknie liczy,
Gdzieś po zamorskich błądząc krajach.