Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże dawno, gdy rzewna i słodka
Wiodła ze mną serdeczne rozmowy,
W takim czarnym fartuszku podlotka,
W takiej skromnej sukience bronzowej:
Przy staniku tkwiła róża biała,
W ciemnej kosie czerwona wstążeczka,
Melancholia z modrych źrenic wiała,
A uśmiechem jaśniały usteczka.

Płyną lata, jak chwilka za chwilką,
Czar miłości młodszych od nas nęci...
Tamta „moja“ — ta żyje już tylko
Na portrecie i w mojej pamięci.
Dziś, gdy ujrzę miłość swą wiośnianą,
Żal niezmierny moje piersi rani:
Tamta była: „drogą“ i „kochaną“
A ta dla mnie jest dziś tylko: „pani...“

Beatrycze, wielbiona tak długo,
Rozdzieliła się na dwie istoty, —
Jednak wierzę, że jedną i drugą
Łączy jeszcze węzeł wspomnień złoty.
Przy tej muszę jęk serca uśmierzyć,
Ból maskując pustotą swawolną, —
Ale w „tamtą“ wszak mi wolno wierzyć?
Tak, jak dawniej, kochać mi ją wolno!

Gdy mnie znudzą lub zasmucą ludzie,
Gdy tęsknoty grają w sercu tony,
O tej pierwszej śnię miłości cudzie,
W fotografię starą zapatrzony.