Strona:PL Artur Oppman - Pieśń o Rynku i Zaułkach.djvu/09

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

RYNEK STAREGO MIASTA


Jak niegdyś, za cudownej odrodzenia doby,
Gdy życie było barwne, jak słońce i tęcza,
Z murów twych, Stare Miasto, zdzierasz kir żałoby,
I każdy się twój kamień rozkwieca, rozwdzięcza.

Złotem, srebrem, purpurą i niebios błękitem
Lśnią w triumfie wolności ściany twych kamienic,
By w upojeniu szczęścia, świętą krwią zdobytem,
Stać się pieśnią natchnioną zachwyconych źrenic.

Lecz gdy patrzę na ciebie, moje oko żąda
I świadoma przeszłości pragnie moja dusza:
Niech piękność złotowłosa z okienka wygląda,
Niech stoi w progach domu postać patrycjusza.

Niech kolorowym tłumem Rynek się zaludni
I wstanie to, co żyło w pieśni mej ułudzie;
Bo barwne twoje gmachy ubarwią najcudniej
Piękni, dobrzy, wspaniali i dostojni — ludzie.