Strona:PL Artur Oppman - Cztery komedyjki.djvu/08

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Żona drwala.
Ach, nic nie mam, dzieci moje.
Drwal (do żony).
Już mnie, żono, rozpacz bierze.
(Drwal siada na ławie, żona przy stole, dzieci bawią się w kącie).


Żona drwala.
Co to będzie? co to będzie?
Drwal.
Próżno chodzę, biegam wszędzie, znaleźć pracy dziś nie mogę.
Żona drwala.
Chyba żebrać pójść na drogę.
Drwal.
Żebrać? Nigdy! umrzeć wolę!
Żona drwala.
Ale dzieci! Ich mi szkoda! ptak poleci w szczere pole; tam są ziarna, tam jest woda; byle robak się pożywi, byle muszka znajdzie jadło!
Drwal.
Ach! Jacy my nieszczęśliwi!
Żona drwala.
Wszystko! wszystko już przepadło! (płaczą).
Jaś.
Nie płacz, tato!
Małgosia.
Nie płacz, mamo! przecież czuwa Bóg nad nami!
Drwal.
Moje dzieci ukochane, nawet nędza miła z wami.