Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cynaj me z przodu, ino od zadku. — Wilk do kobyli pieceni, a ta jak nie praśnie kopytami, wilcka pod brodę, juści lezy, zamrocyło go setnie, i długo lezoł zakiel go odemrocyło.
Ano lezy i myśli:
„Cyk zjod kobyłe, cyk nie zjod?.. Ech chybak nie zjod, bo mi całke zywot do grzbietu przywar”

I poseł znowu ku Panu Bogu:
— Panie Boze, Panie Boze, stworzyłeś me, aleś mi zodnego wiktu nie przeznacył!
— Kis ta djascy z tym durniem, przepytujem! — pado Pan Bóg: — Cięgiem ino łazi i brzdęcy! Przeciekem ci nakozoł zjeść te kobyłe pod reglem! —
Dopiro wilk powiado: tak a tak. Tak Pan Bóg se ozmyślował, a po brodzie się gładził i pado:
— Wies?… tam u Józka Gąsienicy z pode drogi jest we chliwie wieprzek spaśny! —