Strona:PL Antoni Lange - Rozmyślania.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiecznie wiosenną promienieją tęczą,
Lecz sen się rozwiał i duchy znów jęczą.

Żywot i praca i chwała im zbrzydnie,
I wszystkie hasła, co im grały we śnie,
Wstaną i poczną migotać bezwstydnie
Fosforycznemi blaski jako pleśnie,
Aż ja tym duchom źrenice rozwidnię,
Aż ja szaloną zaświszczę im pieśnię
Na wszystkich haseł dziurawych orzechach;
Aż wić się będą w konwulsyjnych śmiechach!

I oto Dies irae — dies illa!
Zagrzmi im zdala... I ziewną prochownie
Żądz, które może nasyci Atylla...
Sędzia straszliwy, trzymający głownię
Ognistą, z mroku czasów się wychyla,
By trawę ziemi stratować ponownie...
I oto Bestya tryumfalna czyha,
Śmiertelny taniec ludów w nicość spycha...

Wierzę w podłości tryumf i ciemnoty
I w nędzy wiecznej i głodu królestwa,
I w mękę wiecznej za rajem tęsknoty,
Która się zmienia w tęsknotę nicestwa,
I w wiekuiste nowe zła pomioty,
I w meteory wyższego jestestwa,
Co ludziom czasem błękity odsłania,
Aż do nowego zbrodni zmartwychwstania.