Strona:PL Antoni Lange - Malczewski i kilka erotyków.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĘŻNA

Uspokój się, Antoni! Wierzaj mi, mój drogi,
Lepszy twój los od mego. Każdy ci to przyzna.
Jam spętana postokroć! Ty jesteś mężczyzna —
Tyś wolny! — Dla mnie krótka ta nasza sielanka
To wspomnienie Arkadji złotego poranka,
Jedynego! — a przecie — mimo słodkie nuty
(Może to przesąd) — w sercu swem czuję wyrzuty!
A choć odjeżdżam, groźnym musem powołana,
Choć wiem, jak mocno byłam przez ciebie kochana:
Sądzę, żem więcej uczuć włożyła w tę miłość,
Niż ty. U mężczyzn mniejsza w tych sprawach zawiłość.
Nie myśl, że przeciw tobie wnoszę jakie skargi,
Ale, wyznaj, nie pierwsze były moje wargi,
Które ty całowałeś! Znane są twe sprawy
Miłosne, gdyś się zjawił w salonach Warszawy.
Ile serc, Kupidynie, raniły twe groty,
Jakieś budził westchnienia, żądze i tęsknoty...


MALCZEWSKI

O, nie rań mego serca wspomnieniem mych błędów.
Prawda — niejedna dama czarem swoich względów
Zaszczyciła mą służbę. Nie moja to wina —
Niespodzianiem się znalazł w gajach Kupidyna.
Jam był niedoświadczony, jam był bardzo młody,
Gdy naraz mi wytrysły Cyterejskie wody...
Nie jam był uwodziciel — nimfy czarodziejskie
Otwarły memu sercu wrota empirejskie.
Ale to był jedynie szał, omam, ułuda.
W tobiem dopiero znalazł te nadziemskie cuda,