Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiodących do przedpokoju, diaczek Łukasz z nadętymi policzkami i wybałuszonymi oczami, dmucha w kadzielnicę. Salon stopniowo napełnia się niebieskawym przeźroczystym dymkiem i zapachem kadzidła. Młody nauczyciel ludowy Helikonskij, w nowym workowatym surducie, z wielkimi wągrami na zalęknionej twarzy roznosi na bogatej tacy świece. Pani domu, Liubow Pietrowna Zawziatowa zajmuje miejsce na samym przedzie, tuż przy stoliku z kutią i, uprzedzając fakty, przykłada chusteczkę do twarzy. Ogólną ciszę przerywają od czasu do czasu westchnienia. Wszyscy są uroczyści i wszyscy mają wydłużone, smutne twarze.
Nabożeństwo żałobne rozpoczyna się. Z kadzielnicy płynie niebieskawy dymek i igra z wpadającym z boku promieniem słonecznym, zapalone świece trzaskają cichutko.
Śpiew, początkowo przenikliwy i ogłuszający, w miarę jak śpiewający w chórze dostosowują się do warunków akustycznych pokoju, staje się stopniowo bardziej przytłumiony i harmonijny...
Śpiewają coraz smutniej i rzewniej. Goście powoli dostrajają się do melanholijnego nastroju i wpadają w zadumę. Do głów tłoczą się myśli o krótkotrwałości życia doczesnego, o marności żywota i znikomości tego świata w ogóle... Wspominają nieboszczyka Zawziatowa, tłuściutkiego człowieka o różowych policzkach, wychylającego jednym haustem butelkę szampana i rozbijającego głową lustra... A gdy chór intonuje: „Za spokój duszy jego“ i rozlega się głośne chlipanie pani domu, goście zaczynają smutnie przestępować z nogi na nogę. Bardziej wrażliwym staje coś jakby w gardle i czują łaskotanie pod powiekami. Prezes urzędu ziemskiego, Marfutkin, pragnąc zagłuszyć nieprzyjemne uczucie, pochyla się do ucha komisarza ziemskiego i szepce:
— Wczoraj byłem u Iwana Fiodorycza... Z Piotrem Piotrowiczem zagraliśmy wielkiego szlema bez atu. Jak Boga kocham! Olga Andriejewna tak się tym przejęła, że wypadł jej z ust ząb sztuczny...
Ale chór tymczasem zaintonował „Wieczną pamięć“. Hieli-