Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lub miedziane, gdzie Fellachy
Na pustyni stoją strażą.

Albo Arab hen, z za morza
Na libijskie mknie bezdroża,
W oku pustyń świat bezbrzeżny,
Patrzy z poza skały śnieżnej.


II.

Mleczny Nil pod zachód słońca
Rozczerwienił białe nurty,
Żywym ogniem koło burty
Pryska fala gorejąca.

Stanął cały maszt w płomieniu
Jako słup ów Mojżeszowy,
Rząd piramid na wzniesieniu
W krwawe płachty pokrył głowy.

Słońce jako bóg ów Amon
Rozgorzało w świata progu —
Bierz sól, mirrę i cynamon
I kadzidła gotuj bogu...

Za swój powrót, dziatki, żonę
Chyl w słonecznych blasków marę
Trzykroć czoło rozmodlone —
Drżyć! Przyjął bóg ofiarę.