Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
***

Wśród traw
omdlały leżę
bezwładnie —
jak senny staw.
Czarne więcierze
czyhają na dnie
i każda żywa
myśl tam przepadnie,
wola spoczywa
w zaroślach na dnie.

Czy sen?
dzikie widziadła —
gromada hien
umarłą duszę
kręgiem obsiadła.
Krew płynie z żył —
lecz słodko znoszę katusze —
i śnię — żem kiedyś dawno — żył.
W obojętności
bujnych pokoszonych traw —
idę do Boga —
wśród kolumn czarnych wieczności.

A złota rosa na twarz moją pada.
I wstrząsa dreszcz.