Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.

— — — — — — — — — — — — —
Rzeka słońca powodzią przejasną się kłoni,
Rozlewają się fale ze złotym szelestem.
Modląc się w czarodziejstwie światła: — smutna jestem...
— — — — — — — — — — — — —
Ktoś wyrwał serce moje z białych twoich dłoni...

— — — — — — — — — — — — —
Do stóp bosych tak słońce przypadło radośnie...
Że pokusą mnie naszła i grzechem myśl pusta.
Dać mu, Chryste, całować i oczy i usta
W liliowej, strojnej, cicho rozkwitniętej wiośnie...

Kwiatów wczesnych otwarte, zbyt pełne amfory
Woń stężałą w powietrzu, mgłę do mniszej celi
Ślą prze słodką, przez ogród, Chryste, różnowzory

Więc w różanych mych dłoniach jak konchy perłowe
W ciepłych dłoniach o palcach opłatkowej bieli
Tulę srebrne, okrągłe, ziarna różańcowe...