Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
W SZPITALU.
(Z NEKRASOWA.)

Otóż i szpital. Świecąc, rozespany
Wskazał nadzorca ciemny kąt u ściany,
Gdzie kończył życie samotnéj niedoli
Autor biedny — ciężko i powoli...
Myśmy mu wszyscy z cicha wyrzucali,
Czemu, gdy popadł w długi, przy chorobie,
Mając przyjaciół, nie dał znać o sobie;
Lecz tu się schronił w tej posępnéj sali?

„Cóż mi za smutek“? — żartując odrzecze;
I tu w szpitalu, życie dość swobodne,
Na postrzeżeniach spokojnie czas ciecze,
Nie jedno tutaj oka mistrzów godne.
Spojrzcie na tego w pobliżu subjekta,
Najwyszukańsze układa projekta;
Pragnie je w życie puścić co najprędzéj,
Tylko mu brakło jednego — pieniędzy...
Bo gdyby nie to, w pomysłach szczęśliwy,
Dawno by perły wyciskał z pokrzywy;
Sypnął też łaskę w mój ubogi kątek:
Miljon obiecał dać mi na początek!