Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu, z nadgrobowych herbów rycerskich wykwita
Związka gałązek, gęstemi liśćmi pokryta;
Owdzie poważna, rzezana z dębu ambona
Znów się zieleni, jak niegdyś kij Aarona.
Na niej biblia osiana liściem, a w górze
Pod baldachinem, posrebrzona gołębica
Niesie naszyjnik z kwiatów. — Lecz dalej w chórze,
Potężny wieniec obwija ołtarz w około;
A jasnowłose aniołów głowy, wesoło
Patrzą, łyskając śród ciemnej wieńca zieleni
Podobnie słońcu, co się z za chmury przyświeca.
Świeżo otarta, dziś u kościołka sklepieni
Korona z kruszcu, nowym się blaskiem promieni;
Dziś i lichtarze odświętna lilja ukwieca.

Już rozdął się dzwon: z wyżyn i dolin ściągnięte
Mrowią się tłumy, by słowa usłyszéć święte.
Słyszysz!... brzmi, płynie potężny rozgłos organów,
Jak słowa Boże, jak górna mowa niebianów.

Jak spadł w powietrzu płaszcz z Eljasza ramieni,
Tak spadła z duszy obsłona ziemska. Drużyna
Zgodnie wywodzi chór nieśmiertelnych świąt pieni,
Utwór północnej Dawida Arfy — Wallina.
I każde serce, na hymnów cudowném brzmieniu
Wzlata wysoko, wyżej, ku niebios sklepieniu.