Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/230

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Budzi je księżyc, kołyszą prądy,
    Nie ma przystanku — płynie a płynie;
    Rozrywa góry, roztrąca lądy
    I jednostajnie szumi w nizinie.

    Co z gór uniesie, do dna się ściele,
    I nie powraca, co raz oddali;
    Nie dadzą wieści zimne topiele,
    Nikt nie rozumie rozmowy fali.

    W morza więc naprzód! morza głębiną!
    Fale — spoczynku chwili nie znają:
    Na nich westchnienia wieczyste płyną
    I zagadnieniem wieczystym grają.

    Dziwne ze śmiercią składa przymierze,
    Obraz srebrzystej, morskiej ustroni,
    Wszystko jej, wszystko niesie w ofierze,
    Wszystko oddaje — prócz własnej toni.

    Wabi mnie morze swoim wyglądem,
    Do dna myśl słaba, znękana schodzi:
    Niechaj tęsknotę uniesie prądem,
    I zimnym tchnieniem niech pierś ochłodzi!

    Wawrzyniec Engeström.