Przejdź do zawartości

Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Witaj, witaj w nocnej dobie,
Pani moja, siostro ducha,
Czuję, jak w uczucia grobie,
Życie budzi się przy tobie
I twych rad przez chwilę słucha!


Muza.

Poeto, weź twą lutnię! ja to, twa jedyna —
Widząc cię dziś milczącym, smutnym i sierotą!
Przychodzę jak do gniazda własnego ptaszyna,
Płakać z tobą i twoją karmić się tęsknotą!
Chodź mój cierpiący druhu, — jeśli nudy brzemię
Tłoczy cię, jeśli miłość nowa cię zaścigła,
Jeśli pragnienie szczęścia trapiące tę ziemię,
I woń raju — nad tobą rozwarły swe skrzydła;
Chodź, zanucimy razem śród świata przestrzeni
Dzieje twych smutnych myśli, twych serca płomieni;
Lub polecim marzący — kędy droga mleczna
Bożych i ludzkich cudów świeci majestatem.
Oto zielony Eryn, Italja słoneczna,
Grecja, opięta mirtu i wawrzynu kwiatem,
Argos i Ptelion — sława wielkiego narodu
Messa — ojczyzna pieśni, słowików i miodu,
Czoło wyniosłe, mszyste i zmienne Pelionu,
Powiedz, jakie sny złote śpiew nasz ma kołysać?
I zkąd gorycze życia pójdzie on wysysać?