Ta strona została przepisana.
Tam, pod zielone jawory,
Cwałuje Dyana, wśród sfory,
Jéj chart
Każdy olbrzyma jest wart.
A kozieł prawie bez ducha,
Wsparł się o gałęź i słucha,
I drży, —
Ona się zbliża, tuż psy.
Za smacznym kąskiem, jak strzały,
W pola go, w łąki pognały,
Het, het!
Uczta rozpocznie się wnet!
Ach! Z wód spłoszyło twe lice
Febę, Apolla siostrzycę,
I rad,
Zefirek suszy jéj ślad.
Tę Febę, co nocą zmierza
Do ust młodego pasterza,
I z psot,
Jak ptaszę, muska je w lot.
Księżycu, w naszej pamięci,
Iluż kochanków się kręci!
Ach, to
Wypięknia ciebie za mgłą.
I wieczna młodość cię sławi,
Kto przejdzie, ten błogosławi,
Czyś sierp,
Czy świecisz w pełni, bez szczerb.