I czy to chłopki, czy królewny ciała
Były ci drogie — nawet kurtyzany,
Choć nieraz z innym jawnie cię zdradzała. —
Tak chce brylantu górnik z szybu ściany.
Byłeś w Paryżu, Florencyi, Madrycie.
W pałacach magnat, na rozdrożach złodziej;
Ani cię złoto, ani czas obchodzi.
Z przechodniem nucisz piosenkę w zachwycie
I prosisz Boga, chcąc kochać to życie,
Niechaj cię tylko wolnością nagrodzi.
I znajdowałeś wszędzie prawdy wstrętne,
Nic, czego chciały twe żądze namiętne.
Wieczysta hydra swe zęby ci szczerzy,
A gdy twój rumak życie przygód mierzy,
Patrzysz w to morze burzliwe i mętne
I szepcesz z cicha: „Tu perła ma leży.”
Skonałeś pełen nadziei w tym szale,
O własne ślady ani dbając wcale,
Choć krew znaczyły, a i łez niemało.
Większy niż niebo, niż życie — wytrwale
Traciłeś piękność, geniusz, sławę całą,
By znaleźć słońce, które nie istniało.
I gdy się zjawił ów gość marmurowy,
Tyś mu dłoń podał odważnie, bez drżenia,