Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I dziesięć smyczy chartów wołoskich,
I podolskich drugie tyle.
Na samym końcu karły w czerwieni
Z toporkami na ramieniu
Wiodą jamniki czarno podżare,
A samopas biegną wyżły.
Łowczy nareszcie pochód zamyka,
Z nim myśliwa szlachta dworska
I konnych strzelców znowu dziesięciu
I kozaków z tyłu trzech.
Gdy tabor tak się rozwinął,
Że od bramy tysiąc kroków
Odjechała tylna straż;
Pan Łowczy w trąbkę uderzył
I od końca aż do czoła
Wykrzyknięto: hola! stój!
Wtenczas Cześnik zeszedł z ganku,
Na bachmata swego wsiadł.
Jak wicher wypadł z dziedzińca,
Wichrem gonił, pędził, mijał,
A gdy dotarł na sam przód,
Osadził konia i zwrócił.
Zimne mrowie wszystkich przeszło,
A jak przegląd zaczął pan,
Grzmiało, grzmiało wzdłuż taboru
I niejeden piorun padł.
Gdy skończył, koniem zatoczył,
Na pagórku się zatrzymał,
Słynną trąbkę w rękę wziął.
Półkrzywa, cienka, brzozowa,
W środku smołka, skórka z wierzchu
Tak donośny miała głos,