Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy dziewosłąb pijany, czy wdowa stroskana
To całuje po rękach, to ściska kolana,
Prośba słuszna, niesłuszna, na nic się nie przyda —
Odpowiedź: Daj! A nie masz, to pożycz u żyda.
I potem taki kapłan wchodzi na ambonę...
Lecz słowa na zamknięte już serca rzucone;
Baby płaczą z nałogu, lud zaś świadom rzeczy
Księdza łączy z religią i obom złorzeczy;
A na domiar zepsucia trwożni Machiawele
Rzucili w chwiejne ważki bratobójcę Szelę;
I kiedy mu za mordy bezpośrednio prawie
Nagradzano sowicie przez nowe bezprawie,
Wtenczas motłoch uwierzył, że krew i pożoga
I nadal do swobody jak najkrótsza droga.
Teraz już obrachunków nadchodzi godzina,
Teraz Ideologów strwożona drużyna
Jakby w somnambulizmie po gzymsach się drapie,
Chce chwycić jakieś światło a cień tylko łapie.
Rozlicznych Rosynantów próbuje, dosiada,
Lecz wszystkie narowiste i ze wszystkich spada...
A stary Centrał wprawdzie powolny nie bryka,
Ale robi bokami, ciągle się potyka
I lada chwila biedak wśród germańskiéj drogi
Z całem swem ministerstwem stojąc zadrze nogi.
Lecz Hosanna! Myśl wielka! Wstanie świat zachwiany:
Złodziejom w kryminałach zdejmują kajdany!
To równouprawnienia zasadę uświęci,
Bo tyle możnowładców, tyle Excellencyi
W finansowéj arenie nie spętanych chodzi...
Czemuż małym zaprzeczać, co sie wielkim godzi?