Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiedy ja korzystając z jéj niewiadomości, naużywawszy do woli zabaw różnego rodzaju, spoczywam na moich.... No jużci! na moich wawrzynach. Bo“, mówił daléj poprawiając przed zwierciadłem włosy i chustkę na szyi, „bo każdy przecie może.... i nie jedno przypomnieć sobie.“
Tu, długie nastąpiło milczenie, i ktoby niewidziany mógł był uważać, byłby łatwo odgadł, po nierównym chodzie, raz mocnym, raz posuwistym, to na piętach, to na palcach, po częstém prostowaniu głowy, równie jak i uśmiechu rozlanym po całéj twarzy, że Astolf lat z dziesięć w tył skoczył i że rozmaite wspomnienia, nader miłe miłości własnéj, odwiodły go zupełnie od piérwszego myśli przedmiotu; nareszcie robiąc w prawo lekki niby skok, pewnie także kopiją jakiegoś dawnego oryginału, uderzył się w kolano o krosienka Amalii i wspomniał na żonę. Ból i trochę prędszy oddech, które zmusiły go usiąść, nie zmieniły jednak bynajmniéj szlachetnego i wspaniałego przedsięwzięcia; a tém było: jechać do Lwowa i tam nadchodzący przepędzić karnawał.
Zerwał się raz jeszcze i zacierając ręce dał w słowach bieg uczuciom przepełniającym serce. „Tak, dla Amalii“, rzekł, „chcę to uczynić. Amalia musi téj zimy bawić się jak najlepiéj. Ale przytém i o sobie nie zapominam, wyznać trzeba. Co za rozkosz pokazać światu tego anioła, poić się zachwyceniem, które sprawi i zawsze powtarzać: Ona jest moją, moją tylko! ona mnie, mnie, mnie jednego kocha! — Widzieć nareszcie tę skrzętną koło niéj zgraję, żebrzącą jednego wejrzenia, silącą mózgi, by