Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ktoś powiedział, nie wiem kto.
Od owéj zatém zatargi
Potem zgody szewca z krawcem
Upłynęło już dni siedm;
A na świecie po dawnemu
A w Uhnowie znowu targ.
Szewc spił się tęgo jak zwykle,
Lecz Moszkowi nie zapłacił...
By borgował, na to żyd.
Nie myślał, albo zapomniał,
Jakich strasznych ręczycieli
Do kontraktu wezwał był,
Że się diabłom oddał w zastaw
Jak się spóźni jeden dzień.
Powracał w nocy do domu
Z miną byczą od stu katów,
Pas pod brzuchem, czapka w tył.
A nucąc sobie zaganiał
Kaczki, jak to ludzie mówią,
W prawo w lewo, tak i siak.
Wtem na kładce przy browarze
Nagle przed nim diabeł stał.
„Precz z drogi, precz! bo cię machnę!“
Krzyknął Marek, i tak machnął,
Że się diabeł zaśmiał w głos.
A diabla zaraz szewc poznał,
Po dwóch oczach jakby węgle,
Po zapachu capich skór,
Po ogonie, co jak biczem
Czarne biodra sobie bił.
Wytrzeźwił się więc od razu,
Bo to z piekłem nieprzelewki,