Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Lis.

Jakoś nie przystoi wcale,
To nas zawsze straszyć będzie.

Osioł.

Straszyć? Czemu?

Lis.

Jak zaszczeka
Nie przypomniże człowieka,
Co postąpił tak szkaradnie,
Żeś Excelencya potem
Leżał jak ścierwo pod płotem?

Osioł.

A prawda, prawda, leżałem pod płotem.
Śmiać się będę. (Ryczy.) Ja się śmieję,
Bo to nigdy nikt nie zgadnie,
Co mu z góry na grzbiet spadnie,
A co łupnie, to zagrzeje...
Ot i dowcip powiedziałem.
Niech się rada ze mną śmieje. (Ryczy.)
Ja się śmiałem.

(Po krótk. milcz.)

Wszystko to są fraszki u mnie,
Krótko mówiąc a rozumnie:
Ja się nie boję człowieka,
Nawet lubię, lecz zdaleka...
A psa więcej, psa najwięcej
Z całej gromady zwierzęcej;
Ztąd mi myśl przyszła podziwienia warta
Na Adjutanta przyjąć sobie charta.

Lis (przestraszony.)

Charta?