Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miałaby domek w kwiatach a w domku serce kochające. (Bierze ją za rękę.)

Pani.

Panie Władysławie, świeczka gaśnie.

Pan.

Prawda, gaśnie. Panno Jadwigo, chcesz być guwernantką, bądźże moją.

Pani (odsuwając się.)

Panie, jakże to mam rozumieć?

Pan.

Ach! jakże to ładnie będzie, jak z ambony spadną Władysław i Jadwiga razem. (Całuję ją w rękę.) Prawda, żeby to ładnie było?

Pani.

W samej rzeczy byłoby ładnie.

Pan.

O moja najpowabniejsza panno Jadwigo! (Całuje ją w rękę.)

Pani.

Panie Władysławie, świeczka zgasła.

Pan.

Prawda, zgasła. (Słychać uderzenie w trąbkę pocztarską i turkot powozu, światło przez okienko coraz mocniejsze, oświeca nareszcie całą izdebkę.) A bodaj ci trąbiło.

Pani.

Co to jest?

Pan.

Nasza poczta.