Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ustające jak woda płynące żebractwo, wszystko to teraz na wsi nie pomaga do strawności. Moja Panno Agato, wierz mi, kuponek, kuponek, to arkan swobody i nieomylnego dochodu. No, Panno Agato (patrząc na zegarek) daj mi rączkę i niech koniec będzie. Ze strony Pani Baronowej spodziewam się że żadnej nie będzie przeszkody.

Agata.

Żadnej.

Winer.

Rzecz skończona. (Całuje ją w rękę.) Prawda?

Agata.

Ha!.. takto niby. Reszta przy transakcyi.

Winer.

Do ojca zatelegrafuję.

Agata.

Niema potrzeby — mego ojca telegrafy zawsze straszą, a na list będzie dość czasu i z pewnością można się spodziewać pomyślnej odpowiedzi.

Winer.

Wierz mi Pani, że nie będziesz żałowała swojego przedsięwzięcia. Bo to teraz mąż rozsądny, rzadki feniks. Nie chcę obmawiać, ale prawdę powiem, że teraz na mężów spadła, jakby jaka zaraza. Iść za mąż teraz równa się cholerze. Raz, dwa, trzy i fiu! do góry nogami. A kto winien zawsze Jegomość. No idź Pani teraz do Baronowej — trzeba zawsze wszystkie formalności wypełniać sumiennie. (Wracając się.) Ale... ale... widziałem wchodzącego tu Podziemskiego. Strzeżcie się, bo to niebezpieczny oby-