Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Barbi.

Lecz cóż Pamela powie? pańska narzeczona,
Opiekunka twych dzieci?

Baron.

Będzie nagrodzona.

Baron.

Ależ ona nie zechce... tu świat będzie chodzić!

Barbi.

Więcej od testamentu nie może zaszkodzić.
Przygotuję ją zwolna. Będzie wprawdzie grzmiało,
Lecz często z dużej chmury mały deszcz, więc śmiało!
Siądź Pan i pisz telegram.

Barbi (siadając przy biurze, do siebie.)

Groźne zawikłanie.

Baron (dyktując.)

„Do Kapitana Monti, Baron Mortara w Modenie.
Najukochańszy przyjacielu...“

Barbi.

Dwa słowa niepotrzebne, to telegram Panie.

Baron.

Trzeba wyraźnie... Ale jakie twoje zdanie,
Przyjmą propozycyę?

Barbi.

Ojciec bez wątpienia,
Córka — może, jeżeli, że się jej los zmienia
Pierwej wiedzieć nie będzie.

Baron.

Damy temu radę.
Dziś odpowiedź odbiorę, jutro tam pojadę.