Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Zosia.

Daléj!

Narcyz.

Daléj okienko, a w okienku kratka.

Zosia.

Rozumiem.

Narcyz.

W głębi, w kącie, wychód na podwórze...
Z podwórza...

Zosia.

Prędzéj!

Narcyz.

Przez płot szust, chlust!.. i szczęść Boże!

Zosia.

Daj, daj.. (Narcyz podaje jéj pałasz, ona biorąc)
Cóż to jest?

Narcyz.

Pałasz.

Zosia.

Przez Boga żywego
Cóż ja z tém zrobić mogę?

Narcyz.

O! nic łatwiejszego,
Wrzucić mu przez okienko... już on to zrozumie...
Jak się tu zawsze robi... oho! Hryńko umie...

Zosia.

Ależ ja tego nie chcę. Zaraz jutro rano
Że się w nocy wyłamał, wszędzieby wiedziano.
Pułkownik śpi już teraz, jutro do dnia jedzie,
Nie powróci zapewne aż gdzieś po obiedzie,