Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/052

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    Zosia.

    O mój Boże! — Więc prawda... zgadłam... hańba... zdrada...
    Któż? gdzie? jak? głowę tracę — cóż począć wypada?

    Paulina.

    Uspokój się kochanko, płacz ci nie pomoże,
    Wysłuchaj mnie z uwagą.

    Zosia.

    O Boże! O Boże!
    (Szymon sprząta karty i słucha.)

    Paulina.

    Padnij do nóg i błagaj dla ojca wolności,
    Pułkownik nie odmówi wobec tylu gości.
    (Słychać muzykę Mazura.)

    Zosia.

    Nie mogę... po balu...

    Paulina.

    Co?.. Ojciec w więzach jęczy,
    A córka hasa, pląsa, śmieje się i wdzięczy.

    Zosia.

    Pójdę. (Szymon krząka, ściąga uwagę Zosi i daje znak głową aby nie szła.)

    Paulina.

    Idź, a pamiętaj, że ojciec jak w grobie.

    Tanecznicy (wbiegając).

    Mazur, Mazur!

    I. Tanecznik (do Pauliny).

    Służę.