Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Aniela.

Czy wybory?

Dolski.

Ach, nie chcę o nich słyszeć... wyjechałem nim się zaczęły... nie dbam o urząd... jadę do domu, ale nie mogłem przenieść na sobie, abym was nie pożegnał.

Aniela.

Cóż się stało? mówże Pan.

Dolski.

Powiém, bo po to przyjechałem... ale to boleśnie... wierz mi Pani, wiele cierpię.

Aniela.

Siadajże Pan. (Dolski siada w środku sceny, Aniela i Karol po obu stronach.)

Dolski.

Panno Anielo, Panie Karolu słuchajcie. Lubo od kogo innego moglibyście się wszystkiego dowiedzieć, ja sobie tę karą zadałem... wyznam przed wami, których szacunek droższy mi nad życie.

Aniela.

Ale Pan nie jesteś chory? nie jesteś ranny?

Dolski.

Nie, nie. Dzień wczorajszy był dla mnie pełen przykrości. Pragnąłem wprawdzie jaki urząd piastować, podałem się na Dyrektora w Towarzystwie kredytowém. Zbyt uległy woli Pana Jenialkiewicza, robiłem co kazał, otaczałem się tajemnicą, znosiłem co mogłem, ale wczoraj sił mi brakło. Od samego rana chciałem, musiałem wyjść z domu koniecznie,