Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tegom się nie spodziewał... Ty, któréj towarzystwa zawsze szukam... któréj zdanie najczęściéj podzielam... łagodność charakteru podziwiam...

Aniela (grożąc mu).

Panie Leonie! Panie Leonie! (Śmiejąc się wybiega.)

Leon (sam).

Prawdę powiedziała... trudno trafić do końca... Udaję się do téj, aby tamtéj nie spłoszyć... aby mieć czas ułaskawić, ugłaskać srogą amazonkę... wszystko nadaremnie... przed ich naiwnym rozsądkiem topnieje moja dyplomacya. (Po długiém milczeniu.) Dolski... fraszka. Gdzie ona pójdzie za szlachcica o jednéj wiosce... jéj zdaje się, że ma cały świat pod nogami.





SCENA VI.
Leon, Dolski.
Dolski.

Czegoż tak dumasz, kochany Leonie?

Leon.

Wszyscy teraz tylko dumamy.

Dolski.

Może odgadłbym przyczynę.

Leon.

Wątpię. Ale słuchaj... ty chcesz mnie wybadać z wielką oględnością, a ja ci naprzód odpowiem otwarcie; na co czasu tracić: ktokolwiek sięgnie po rękę Matyldy, niech będzie przekonany, że we mnie rywala nie znajdzie.