Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale zwrócić nic nie może,
Chociaż życie w niém człowieka.
Ach! rzuć okiem, rzuć do koła,
Na tę liczbę przeciwników,
Na warowni zdarte czoła,
Na ostatki własnych szyków...
Zewsząd ludzkość na cię woła:
Próżny opór!.. krwi twych braci
Nie przelewaj samowładnie,
Bo Ojczyzna synów traci,
Bo krew cała na cię spadnie.

Chorąży.

Już sztandary z wiatrem wieją,
Bęben zwolna marsz wybija,
Jakby liczył krople krwawe,
Co się dzisiaj z serc wyleją.
Już się łamie skrzydło prawe...
Za niém środek roty zwija.

Helena.

Już, już idą!.. krok po kroku
Coraz bliżéj... O mój Boże!
Zwróćcie ku mnie wasze bronie...
Niech je wszystkie mam na oku...
Strzał przypadkiem wypaść może,
Niechże utkwi w mojém łonie.

Karliński.

Idź Heleno w niewiast grono!
Nie zachwiejesz przedsięwzięcia.
Jest dla męża droższe łono,
Niż małżonki, niż dziecięcia:
Łono spólnéj Matki naszéj
Gdy jéj świętéj bronić trzeba,