Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/265

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Łza nie zmiękcza, wróg nie straszy...
    A gdy synów dają Nieba,
    Polak za to dzięki składa,
    Że już więcéj krwi posiada,
    Którą zawsze chętnie traci
    Za Ojczyznę, za współbraci.

    (Do Chorążego.)

    Jak się tylko piérwsza rota
    Do strumienia zbliżać będzie,
    Niechaj działo strzały miota
    Powtórzone w całym rzędzie.

    Helena.

    Jeszcze chwilę, chwilkę jednę!..
    Nasze dziécię, dziécię biedne
    Pewnie w obcych zimnéj dłoni
    Ku rodzicom rączki wznosi,
    Ich opieki łzami prosi:
    Niech mnie Ojciec... Matka broni...
    Niech z ratunkiem prędko spieszą...
    Niech utulą, niech pocieszą.
    A miast pieszczot... Cóż cię czeka?!
    Śmierć okropna z Ojca ręki...
    Może nawet srogie męki
    Nim się zawrze twa powieka.
    Mężu!.. Ojcze!.. wspomnij sobie,
    Wspomnij syna miłość k’tobie,
    Jak uśmiechem zawsze witał,
    Jak cię żegnał zawsze łzami,
    Jak się twojéj szyi chwytał,
    Jak rozczulał pieszczotami...
    A dziś, oczka — turkus żywy,
    Kręte włoski — jedwab jasny,