Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w stanie arcynieprzyzwoitym... Ale trzeba także wyznać, że myśl nie nader szczęśliwa, ścieżki zamiast wysypywać żwirem, wybijać gliną... a jeszcze dziwniéj, stawiać mostki ze spruchniałéj brzeziny... Niby to rustique... pittoresque... a to jak łapka na kuny... gdyby nie ogrodnik... No, stało się... wyglądam niegodziwie. (Stając przed kominkiem jakby do siebie.) Rustique!... pittoresque! szkaradzieństwo!

Kasztelanowa.

Bardzo mi przykro, że Pan w moim ogrodzie doznałeś małéj nieprzyjemności.

Alfred.

Nieprzyjemności, prawda... ale małéj? — bardzo przepraszam, bo bardzo wielkiéj.

Kasztelanowa.

Miłoby mi było wynagrodzić Panu gościnném przyjęciem... ale niestety są okoliczności...

Alfred (grzejąc się ciągle i porządkując swój ubiór).

Wiem, wiem, i aby te wszystkie okoliczności usunąć, oświadczam Pani, że jestem zdecydowany żenić się z Panią Malską.

Kasztelanowa.

Hę?

Alfred (spokojnie).

Tak jest... jestem zdecydowany.

Kasztelanowa (ironicznie).

Trochę za późno, bo moja siostrzenica już jest narzeczoną.

Alfred.

Wiem, wiem, jest moją narzeczoną.