Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Doręba.

Wieleż jest pretendentek?

Albin.

Laura i Joanna.
Zatém dwie tylko — piérwsza wdowa, druga panna.

Doręba.

Pewnieś już chustkę rzucił szczęśliwy sułtanie?

Albin.

Nie wiem nawet czy rzucę. — Okropne zadanie!
Samemu żonę wybrać, samobójcze dzieło!
Krocie myśli i trosek mój umysł zajęło,
I nie mając spoczynku wyznać się ośmielę,
Że szczęście bardzo dobre... kiedy nie za wiele.

Doręba.

Ach rozumiem, rozumiem, ten sam jesteś zawsze,
Nie zmieniły cię widzę i losy łaskawsze;
Twoje dolce far niente nad wszystko silniejsze.

Albin.

Jest to moją pociechą, pewnie jéj nie zmniejszę.

(deklamuje) O jak słodko zamknąć oczy
I na czasy i na ludzi,
A jeżeli nas przebudzi
Zgiełk żałośny lub ochoczy,
Drzymiąc zawsze, drzymiąc miło,
Jakby nam się ciągle śniło
Przez mgłę tylko w świat poglądać
I prócz łóżka nic nie żądać.

Doręba.

Ironiją poety bierzesz za przewodnię.

Albin.

Chcę, mówiąc jedném słowem, żyć sobie swobodnie...
Niczego nie zazdroszczę, za niczém nie gonię,