Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Albo w innym żyć sposobie,
Albo musi legnąć w grobie. (odchodzi)

Łatka (obracając się jakby do Twardosza).

Nie wierz temu... (osłupienie)
A, czy piekło
Moję zgubę dziś wyrzekło!
W jakież czarem tknięte błoto
Postawiłem dzisiaj nogę:
Od trzech godzin widzę złoto
I dosięgnąć go nie mogę. —
Pójdę, pójdę, wydrę z gardła,
Co mi zdrada dziś wydarła;
Co? gdzie? komu? mniejsza o to,
Byle złoto! byle złoto!

(spotyka we drzwiach Organa z Ruzią, chwytając go za piersi mówi)

Dasz? daj! — to ty. (wybiega)





SCENA IV.
Orgon, Rózia (Orgon parę pakiecików pod ręką).
Orgon.

Cóż u kata!
Czy go osa w nos ucięła,
Że jak fryga dzisiaj lata;
Lub czy znowu chętka wzięła
Gdzie jakiego półwarjata
Kręcić, łamać sobie kości,
A ten biegnie dla ludzkości