Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
(stawia krzesło przed drzwi i siada)

Czekaj sobie twojej czwartej...
(zrywa się) Ale Ruzia (biegnie ku drzwiom)
(stając) Dożywocie!
Tu kochanka, a tu krocie! —
(ku drzwiom) Ale jednak... (słucha i odstępując)
A ba, żarty!
(odchodzi) Trzeba przecie ufać cnocie
I skromności — tak, skromności —
Bo to pewna, że kark skręci,
Jeno tylko drzwi otworzę;
A niepewna... Jednak w złości
I w malignie czasem może...
Strzeżcie że nas wszyscy święci!





SCENA VI.
Łatka, Filip.
Filip (na stronie).

Coś handluje, stary sknera —
(głośno) Cożto, klucza Pan dobiera?

Łatka.

Aj Filipku, serce moje,
Ledwie żyję — ledwie stoję —
Wszakci diabeł w nasze strony
Przyniósł Włocha z balonami,
A ten Leon, czart wcielony —
Boże zmiłuj się nad nami!
Chce z nim jechać gdzieś pod gwiazdy.