Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
(zacierając ręce)

Wkrótce, wkrótce, pięknie, ładnie,
Kapitalik mi przypadnie —

(pokazując dzieci)

Procenciki rosnąć będą,
A jak wiele, nikt nie zgadnie.

Ruzia.

Tak, tak, wola moja własna —
Wszak mój ojciec, rzecz to jasna,
Chcąc Waćpanu dług zapłacić,
Byłby musiał wioskę stracić. —
Zatém córka dla dłużnika. —
Ale z tego nie wynika,
Bym Waćpana kochać miała
I bym kiedy go kochała!
Będę żoną, lecz nie więcej. (odchodzi).

Łatka (sam p. k. m.)

Jednak za nią sześć tysięcy
Ojcu z długu wytrąciłem;
Samej lichwy, prawda i to,
Jednak dałem dość obfito. —
„Bądę żoną, lecz nie więcej.“
Tego sobie też życzyłem —
Czy fijołek, czy tam Róża,
Czy wzrok zimny, czy tam czuły,
Bylem miał w mym domu stróża,
Byle mojej strzegł szkatuły;
Tego chciałem, to mieć będę.
Ale gorzej, dożywocie;
Jak się prędko go nie zbędę,
W wielkim mogę być kłopocie.