Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Cześnik.

Co! jak! — Żwawo! bij co siły!

(Śmigalski ze swojemi ludźmi wstępuje na mur — mularze cofają się tak, że bójka zostaje zakrytą częścią muru całego)
Rejent.

Panie majster — ja w obronie —
Nic się nie bój! — niechaj bije,
Kiedy go tam swędzą dłonie.
Dobrze! dobrze! — po czuprynie —
O tak — lepiej! — co się wlezie! —
Nic się nie bój! — tego trzeba —
Niechaj bije! świat nie zginie!
Ja Cześnika za to skryję
Gdzie nie widać ziemi, nieba!

Cześnik (wołając za siebie).

Hej! Serwacy! daj gwintówkę!
Niechaj strącę tę makówkę —
Prędko!

(Rejent zamyka okno)

Ha ha! fugas chrustas! —
No, Śmigalski, dosyć będzie,
Daj półzłotka, albo złoty,
Baserunku dla hołoty,
Ale zabierz im narzędzie.
Dosyć, dosyć na dziś będzie.
(zamyka okno.

(Po odejściu wszystkich Papkin obejrzawszy się, że już niema nikogo, mówi ku murowi:)
Papkin (sam).

Ha! hultaje, precz mi z drogi,
Bo na miazgę was rozgniotę —